Smak wiśniówki na trzy sposoby

Jakiś czas temu (w lipcu 2021) rozpocząłem eksperyment dotyczący różnych metod produkcji nalewek wiśniowych. Testowałem tam następujące kolejności dodawania (takich samych) składników:

A — najpierw spirytus, później cukier do odcedzonych owoców
B — najpierw cukier, później dolany spirytus
C — spirytus i cukier jednocześnie

Skład jest identyczny, więc, w teorii, wydajność oraz smak i zapach też nie powinny się różnić. Okazało się jednak, że w przypadku wydajności jest zupełnie inaczej. Różniła się dramatycznie, ale w domowych nalewkach kluczowa jest nie ilość, a jakość. Dlatego też dopiero druga część eksperymentu — próbowanie produktu — miała szansę potwierdzić tezę, że któraś z tych metod jest lepsza.

Po około roku od rozpoczęcia eksperymentu mogę uznać go za zakończony.

Chwila grozy

Przy okazji wspomnę o dość zabawnej sytuacji, która wiąże się z podsumowaniem wyników i przygotowaniem tego wpisu, choć w krytycznym momencie nie było mi do śmiechu.

Gdy już udało mi się rozpocząć tworzenie tego wpisu i przepisać zawartość wszystkich notatek, to wyrzuciłem je do śmieci, a na wpół gotowego tekstu nie wgrałem na żadny zewnętrzny dysk, po czym trochę o tym zapomniałem. Kilka dni później zepsuł mi się dysk w laptopie, a pierwszą rzeczą, o której sobie w tamtej chwili pomyślałem, były moje notatki.

Pobiegłem do kosza na śmieci, przegrzebałem go i... uff! Na szczęście nie zdążyłem jeszcze wynieść śmieci, więc zapiski zostały uratowane. Przepisałem je ponownie i tak powstała relacja, którą obecnie czytasz.

Wykonałem w tym czasie kilka testów. W każdym z nich udział brało po kilka osób, byłem wśród nich także ja. Wszystkie te testy były ślepe.

Wyniki

Wykonałem kilka testów. Oceny opisowe pochodzą od różnych osób. W celu uwiarygodnienia testu na ogół dawałem osobom badanym nalewkę referencyjną, a próbki podawałem w różnej kolejności.

A - mniej owocowa, taka sobie, zapach jest, ale nie wiśniowy 4/10
B - wyczuwalne nuty spirytusu, ale również owocowe, zapach zaskakujący, jakby fermentacji 5/10
C - przyjemna, najłagodniejsza, mało wyczuwalne owoce, zapach słaby, jest ok 6/10

A - trochę delikatniejsza niż C, mało owocowa
B - kolor wyrazisty i mniej ostry zapach, orzech? mało wiśniowe i słabsze, trochę za wytrawne
C - mocniejsze niż B, bardziej płynne, pachnie jak kit pszczeli

A - gęsta, ciekawa, wykwintna
C - mocniejsze niż B jesli chodzi o odczuwalność alkoholu

A - delikatny zapach, najgęstsza, delikatny smak, trudno poznać owoc
B - kolor + smak + kwasosoć+ zapach +, gorzka (ale dobra), najlepsza
C - korzenny zapach (lub ziołowy), mocne, rzadka, wykrzywia, najgorsza

Elementy, które powtórzyły się więcej niż raz:

A - mało owocowa, gęsta, trudno odkryć z czego jest, delikatna
B - ładny kolor
C - sprawia wrażenie mocniejszej, rzadka

Wnioski

Opinie są różne, myślę jednak, że można wysnuć wniosek, że nie ma nalewki jednoznacznie najlepszej. Tak naprawdę oceny podawane podczas degustacji były mniej zdecydowane — różnice były na ogół oceniane jako niewielkie. Sprzeczne oceny co do mocy czy słodyczy mogą być spowodowane różnymi gustami.

Udowodniona hipoteza: nalewka wykonana poprzez zmieszanie od razu cukru i spirytusu nie czyni nalewki gorszą.

Uznaję zatem, że, przy uwzględnieniu zdecydowanie większej wydajności metody C, będzie to moja standardowa metoda w przyszłości. Nie jest to oczywiście wniosek uniwersalny — być może w przypadku innych owoców niż wiśnie sytuacja wygląda inaczej.

Dla pewności stworzyłem w międzyczasie kolejną nalewkę na kilka sposobów. Tym razem padło na mocno odmienne owoce pigwowca, które przetworzyłem wyłącznie w wersji A i C. Z braku powtarzalności metody B (dzikie drożdże) odstąpiłem od tego wariantu.

Co dalej?

Jest już drugi kwartał roku 2023, a ja mam szafkę zapchaną nalewami z niewyciśniętymi owocami (przyznaję, że trochę to przeciągnąłem), ale także dużą liczbą wolnych słojów i pomysłami na nowe doświadczenia. Na razie bardzo dużo czasu zabierają mi prace na działce, na której planuję wyhodować własne owoce do nalewek, ale też do cydrów (w tym angielskie i francuskie odmiany jabłoni cydrowych). Większość drzewek posadziłem na jesień 2021, a niektóre w 2022, więc trochę jeszcze poczekam. W międzyczasie zajmuję się przeobrażaniem terenu w obszar idealny do pracy (bo mogę pracować zdalnie) lub relaksu, a może obu tych rzeczy jednocześnie.

Jedynym trwającym eksperymentem nalewkowym jest wspomniana wyżej nalewka na dwa sposoby z pigwowca. Może napiszę o niej już za pół roku.