Pizza na kamieniu

Pizzę lubię od zawsze, ale nie od zawsze myślałem o samodzielnym jej wykonywaniu.

Gdy mnie to naszło, to zacząłem powolutku. Najpierw gotowy spód ciasta i dołożenie składników, później dopiero próba samodzielnego wykonania ciasta. Pierwsze podejście było pizzą na zakwasie, która wyszła... dziwnie. W sumie w smaku była w porządku, ale niemożliwym było traktować ją w kategorii wrażenia estetycznego. Chętni mogą odkopać zdjęcie na Instagramie, ale nie warto.

Później, w okolicach lipca 2023, aby umilić sobie pracę przy zacieraniu słodu na piwo, upiekłem produkt pizzopodobny. Największą zaletą przedsięwzięcia było uświadomienie sobie co jest do poprawy. Moje perypetie opisałem w poprzednim wpisie na blogu.

Początkowe niepowodzenie nie zmienia nic poza jeszcze większym motywowaniem mnie do dalszego działania. Już wkrótce postęp prac na działce sprawił, że miałem czas i możliwości zrobić porządne ognisko, na którym dałoby się upiec pizzę lepiej niż w piekarniku.

Stwierdziłem, że gdyby pojawiła się okazja, to dałbym radę bez namysłu, choćby i na kamieniu. Ta nadeszła niebawem.

Pojawiła się konieczność zorganizowania pierwszego oficjalnego ogniska, a oferowanie na nim tylko kiełbasy byłoby dość przewidywalne. Dlatego stwierdziłem, że czas spróbować zrobić pickę.

Sprzęt

Podstawową sprawą jest sprzęt, który pozwoliłby wykonać takie pizze. Wrzucenie pizzy na ruszt nad ogniskiem nie daje cienia szansy powodzenia. Pizza musi jednocześnie piec się od dołu i od góry, tak jak w piecu do pizzy. Jako że takim piecem nie dysponowałem, to trzeba było poszukać jakiegoś zastępstwa.

Na rozwiązanie natknąłem się przypadkiem, przeglądając internet. Na Amazonie znalazłem stalową pokrywę trójścienną, która miała dwie ciekawe cechy: kumuluje ciepło wokół pizzy i kosztuje ponad 300 złotych.

Droga pokrywa z internetu

Jedna z nich mi nie odpowiadała, dlatego też zacząłem szukać tańszego rozwiązania. Okazało się, że mój tata dysponuje kawałkiem blachy nierdzewnej i wolnym czasem, dzięki czemu zaoferował się taką zrobić. Jeszcze bardziej zaskoczony byłem, gdy przyniósł mi ją gotową dwa dni później, bo spodziewałem się, że będę musiał pytać o to co pół roku. Do tego wyglądała lepiej niż oryginał ze sklepu.

Drugi niezbędny przedmiot, czyli kamień do pizzy, dostałem w prezencie.

Przygotowania

Tydzień przed dniem zero przeprowadziłem pierwszą próbę. 24 godziny wcześniej przygotowałem ciasto, które w postaci kulek umieściłem w chłodnej piwniczce. Później rozciągnięcie ciasta, wyłożenie składników i pieczenie.

Stanowisko pieczenia pizzy

Niestety układanie pizzy pod pokrywą okazało się trudne mimo posiadania rękawic spawalniczych, więc około 1/3 zawinęła się i upiekła do góry nogami, czego nie polecam. Druga pizza wyszła już lepiej.

W porządku jak na drugi raz

Tak przygotowany zacząłem szykować się do głównego wyzwania.

Dzień zero

Większa (i ostatnia tego roku) impreza to dobry moment, by zrobić coś, co jeszcze za dobrze nie wychodzi. Na szczęście ograniczone doświadczenie okazało się wystarczające i z trzech wykonanych wtedy pizz dwie okazały się dobre, a jedna bardzo dobra. Drewno bukowe zamówione do paczkomatu urządzenia Paczkomat® zrobiło robotę i zadowalającą temperaturę, choć na przyszłość dowiedziałem się, że lepiej mieć jeszcze termometr, by to kontrolować.

Pizza zero na szczęście tylko umownie

Myślę, że operację można uznać za duży sukces.

Po sezonie

Sezon zakończył się, ale smak na pizzę nie, więc postanowiłem popracować nad innymi elementami pizzy: składnikami i sposobem przygotowania ciasta. Samo pieczenie, z konieczności, przeprowadzałem w domowym piekarniku z temperaturą do 230 stopni. O wiele za mało, ale trzeba grać w grę na tym, co się ma.

Nie ma o tym za wiele do powiedzenia, ale przekonałem się do trzymania kamienia tuż pod górną grzałką oraz pieczenia na dwa razy: najpierw ciasta z sosem, a później z całą resztą. Da się uzyskać dobre efekty nawet przy niskiej temperaturze.

Grzałki nie opiekają równomiernie, powinienem obracać

Następnie przestawiłem się na lepszą mąkę.

O tym, że jest lepsza, przekonałem się, gdy, robiąc pizzę według mojego normalnego przepisu, zrobił się z niej rozpadający flak. Gdy wyrabiałem ciasto dłużej i pozwoliłem mu dojrzewać dwie doby, okazało się, że jest w porządku. Mąka z Biedronki jest bardziej przyjazna użytkownikowi.

Wyszło mi dziurawy kwadrat z zaokrąglonymi rogami. Do poprawy

W kolejnych miesiącach kontynuowałem zabawę, poprawiając jedne elementy i psując inne.

Nowy sezon

Czas będzie brać się do roboty i wrócić do pieczenia na wolnym ogniu. Ale to dopiero niedługo, gdy zakończę inne prace na działce.