Z mirabelkami na krawędzi

Dzień dobry. Tym razem krótki wpis, bo po dwóch dniach, a więc, według moich standardów, na gorąco.

W ostatni piątek (22 października!), wracając z basenu, natknąłem się na rzecz całkowicie niespodziewaną: drzewo mirabelkowe. I to nie byle jakie, bo z dojrzałymi owocami. Coś takiego pod koniec października wydaje się całkowicie niemożliwe, a jednak się zdarzyło. Drobną niedogodnością był fakt, że drzewo, jak i większość owoców, znajdowały się za ogrodzeniem, już po stronie bazy wojskowej. Na szczęście część gałęzi przechodziła przez płot, wychylając się na stronę publiczną, więc czułem pełne prawo do ich zebrania.

Mirabelki zerkające tęsknie zza płotu

Z pudełkiem na owoce w zębach ściągnąłem kilka gałęzi i gdzieniegdzie je obrałem, siłą rzeczy nie mając możliwości ich spróbowania. Po uwolnieniu ust zjadłem jeden czy dwa owoce, które okazały się jednocześnie słodkie, kwaśne i soczyste. Czyli idealne. Po dozbieraniu około kilograma wsiadłem na rower i udałem się do domu, gdzie czekało mnie wyzwanie ich pestkowania.

Bogactwo owoców na koniec października

Przerób

Niestety pozostawienie pestek nie wchodziło w grę, ponieważ owoce do nalewek mogą macerować się w spirytusie wiele miesięcy, a zawartość pestek jest ponoć trująca i, co gorsza, nadaje trunkowi niepożądany posmak migdałów. Spragniony smaku prawdziwej mirabelki spróbowałem kolejno pestkować owoce nożem, a następnie drylownicą do wiśni.

Niestety oba te plany spaliły na panewce. Wycinanie nożem sprawiało, że razem z pestką odpadała większość miąższu, a drylownica do wiśni okazała się za mała. Postanowiłem zatem zamrozić mirabelki, by w międzyczasie znaleźć lepsze rozwiązanie. Prawdopodobnie spróbuję wykroić pestki z owoców chwilę po wyciągnięciu z zamrażarki, licząc, że jeszcze będą trzymać się kupy (uprzedzę, że uprzednio wszystkie dokładnie umyłem). A jeśli nie, to przerobię je na papkę i w jakiś sposób te pestki wygrzebię.

Pożyjemy, zobaczymy, ale możliwy efekt jest tylko jeden: doskonała nalewka z mirabelek, tym razem zrobiona na alkoholu 70-, a nie 40-procentowym.