Egzotyczne nalewki eksperymentalne

Pod koniec zeszłego roku zacząłem mieć poczucie, że może nie zrobiłem jeszcze nalewek ze wszystkiego, ale owoców, z których je robiłem, jest znacznie więcej niż takich, które znam, a których do tego nie użyłem. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że owoce występujące w Polsce to tylko niewielki procent z tych występujących na świecie, ale wychodziłem z założenia, że polska nalewka powinna być robiona na lokalnych produktach. Nalewki takie jak cytrynówka uważałem za wyjątki.

Do kupowania innych owoców, dających nalewki o niepewnym smaku, nie paliłem się, bo gdyby dany owoc chciał mieć predyspozycje do przemiany w dobrą nalewkę, to pewnie rósłby w Polsce.

Wsparcie nadeszło jednak z nieoczekiwanej strony.

Niespodziewane źródło owoców

Pod koniec zeszłego roku w mojej pracy doszło do pewnych zmian. Wraz z pojawieniem się większych ilości owoców, ubyło w biurze ludzi, których najwyraźniej znudziło to, że nikt nie zachęca już do pracy zdalnej. Sprawiło to, że współczynnik \(O_o\) (Owoców na osobę) utrzymywał się na bardzo wysokim poziomie, którym nie mogły podołać osoby często odwiedzające biuro, w tym ja. Dlatego też, z powodu niechęci do marnowania żywności, postanowiłem jakoś je wykorzystać. W ten sposób w każdy piątek wchodziłem w posiadanie sporej ilości egzotycznych owoców. Z nieznanych mi powodów, nawet w sezonie na polskie owoce, w firmowej kuchni przeważały banany, ananasy i grejpfruty, ale nie narzekałem, bo typowo polskie produkty zbierałem lub kupowałem niezależnie.

Swoją drogą pół roku później napisałem w jednej z ankiet o owocach, że nie ma polskich, i tydzień później pojawiły się w biurze. Czyli jednak ktoś to czyta.

Wracając jednak do tematu tego wpisu, zebrałem całkiem pokaźne ilości owoców, z których udało mi się zrobić następujące nalewki. Poza wspomnianymi wcześniej były tam także kiwi, mandarynki i gruszki. Te ostatnie nie są może zbyt egzotyczne, ale stanowiły one skromny ilościowo wyjątek.

Nalewki w trakcie maceracji

Obserwacje

Po około pół roku od dostarczenia ostatniej partii owoców mogłem zająć się rzeczową oceną nalewek. Większość z nich miałem pić po raz pierwszy, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. W przypadku bananów i gruszki było to drugie podejście, ale, jako że poprzednie nie było zbyt udane, to uznaję je po prostu za drugi pierwszy raz. Możliwe, że poprzednio, z wrodzonej oszczędności, użyłem za małej proporcji owocu, więc tym razem postanowiłem się poprawić. W końcu, w odróżnieniu od spirytusu, były tym razem dostępne bezkosztowo.

gruszkówka

Nadal bardzo delikatny, lekko wyczuwalny smak. Poprzednią gruszkówkę macerowałem z owocami przez 14 miesięcy, bo przeczytałem, że można (nikt tego nie sprawdza). Faktycznie, nie oddały z siebie nic nieprzyjemnego, ale intensywności to nie wzmogło. Tym razem przyjąłem inną proporcję owoców i wydaje się, że wyszło lepiej. Porównałem je ze sobą i niby są podobne, a jednak zdecydowanie różnie. Intensywniejsza barwa, zapach i dużo większa delikatność nie daje szans wersji z roku 2020. Chociaż i tak nie zgadłbym, że to gruszka.

Aż przypomina się legenda o dwóch wieżach mariackich. Ponownie wyższa znaczy lepsza

  • nieznana ilość gruszek, około 1500 gramów, głównie konferencja
  • 1000 ml spirytusu 70%
  • 300 gramów cukru

Uzyskane 2000 ml nalewki 35%

Dla porównania stary przepis z gruszkami macerowanymi 14 miesięcy:

  • 1000 gramów gruszek konferencja
  • 1000 ml spirytusu 70%
  • 500 ml wody (po co to zrobiłem?)
  • 400 gramów cukru

Uzyskane 1500 ml nalewki (robiłem metodą najpierw spirytus, później cukier, była masa osadu do filtrowania)

Wniosek: gruszka, jako owoc mało wyrazisty, musi być w większej proporcji do spirytusu.

grejpfrutówka

Wykorzystałem zarówno skórki, jak i miąższ. Kolejne partie skórek (bez tego białego) macerowałem w spirytusie przez tydzień do maksymalnie dwóch, a to miękkie w środku (bez tego białego) przez kilka miesięcy, aż zakończyłem temat wyciskaniem na prasie i zmieszaniem nalewu z niewielką ilością cukru. Okazało się, że efekt końcowy wyszedł za słaby, więc musiałem podrasować go spirytusem i znowu trochę odczekać, by się przegryzło. Efekt jest bardzo sugestywny. Do tego stopnia, że stwierdziłem, że dalszy dodatek cukru tylko przytłumiłby smak. Nie za bardzo lubię grejpfruty, więc ciężko powiedzieć, że mi smakuje, ale smak owocu został oddany bardzo dobrze. Jestem na tak.

  • nieokreślona liczba grejpfrutów
  • 1800 ml spirytusu 70%
  • 400 gramów cukru

Uzyskane 3500 ml nalewki 36%

ananasówka

Przy ananasach skórkę obcinałem dość ostro, po czym kroiłem na kostkę. Musiałem dosłodzić trochę bardziej niż planowałem wcześniej, gdyż liczyłem, że przy tak słodkim owocu prawie w ogóle nie będę musiał tego robić. Ważne, że efekt wyszedł całkiem niezły. Oprocentowanie wyszło pierwotnie niewiele powyżej inflacji, ale podwyższyłem do ponad 30%.

  • 1880 gramów ananasów (w 4 partiach), odrzucone 350 gramów wytłoków i osady
  • 1300 ml spirytusu 70%
  • 500 gramów cukru

przed butelkowaniem dodane 200 gramów cukru

Uzyskane 2500 ml nalewki ~36%

kiwiówka

Jak na razie jedno z większych niepowodzeń. Nie zgadza się ani smak, ani zapach, ani nawet wygląd, bo kolor jest jakiś taki brązowy i nijaki, a liczyłem na zieleń. W smaku nieokreślone; ciężko cokolwiek powiedzieć. Ciekawostką jest proces klarowania. Po wyciśnięciu musiałem najpierw ściągnąć znad gęstych osadów, ale płyn był wciąż zamglony i nieklarowny, ale wystarczyło odczekać kolejnych kilka dni, by lżejsze osady także opadły na dno. Zwykle przyzwyczajony byłem, że albo nalewka klaruje się w całości od razu, albo jest z tym bardzo trudno.

  • 2150 gramów kiwi bez skórki, odrzucone 750 gramów wytłoków
  • 1300 ml spirytusu 70%
  • 150 gramów cukru

Uzyskane niecałe 3000 ml nalewki 30%

mandarynkówka

W sumie to jest mój najmniejszy sukces. Po pierwsze ludzie rzucali się na mandarynki i nie udało mi się zebrać ich zbyt wiele. Po drugie, może to skutek decyzji o niemacerowaniu skórek, ale smak i zapach w ogóle nie kojarzą mi się z mandarynkami. Może ponowię próbę, gdy przed świętami okaże się, że jest ich nadmiar, ale na to nie liczę.

  • 740 gramów mandarynek bez skórki i białych części, odrzucone 200 gramów wytłoków
  • 675 ml spirytusu 70%
  • 100 gramów cukru

Uzyskane 1200 ml nalewki 40%

bananówka

Pierwszym problemem w przypadku bananów jest pokrojenie ich na plasterki, żeby spirytus dobrze wszedł. Pod tym względem jest z nimi gorzej niż z większością ludzi. Na szczęście chwila zastanowienia podsunęła dość proste rozwiązanie. Okazało się, że krajalnica do jajek potrafi również pełnić funkcję krajalnicy do bananów. Robota poszła szybko.

W banany wchodzi jak w masło

Jeśli chodzi o wynik, to, w porównaniu z kompletnym niepowodzeniem sprzed kilku lat, tym razem wyszło całkiem interesująco. W internecie wyczytałem, że smak bananów komponuje się dobrze wyłącznie ze słodyczą, więc w tym przypadku dosłodziłem nieco bardziej niż zwykle i wyszło to na dobre.

  • 2320 gramów bananów
  • 1200 ml spirytusu 70%
  • 800 gramów cukru, dosładzane kilkukrotnie

Uzyskane 2700 ml nalewki 31%

Spóźnieni na imprezę

Robienie nalewek trwa długo, więc nic dziwnego, że w międzyczasie pojawiły się kolejne owocowe okazje, których przegapić nie mogłem. Zrobiłem z nich kolejne nalewki, które będą gotowe na wiosnę.

bananówka

Niby pisałem, że bananówkę zrobiłem i zabutelkowałem, ale łut szczęścia w postaci ponadtrzykilogramowego stosu bananów w firmowej kuchni sprawił, że musiałem zrobić ją po raz kolejny. Tym razem spróbuję uczynić ją jeszcze bardziej bananową, bo nie muszę żałować surowca. Może spróbuję też zmieszać nalewkę z czekoladą, bo ponoć jest to połączenie równie dobre, jak w naleśnikach. Zobaczę czy warto i uprzejmie doniosę. Zupełnie jak osoba, która poinformowała menedżera biura o tym, w jaki sposób w ciągu pięciu minut z kuchni zniknęły trzy kilogramy bananów.

Już się kiszą

pomarańczówka

W sumie to planowałem zrobić więcej nalewki z mandarynek. Późna godzina, w której przeprowadzałem zbiory, sprawiła, że nie zauważyłem, że prawie wszystkie mandarynki, które wziąłem z pracy, są w istocie pomarańczami.

Tym razem postanowiłem zrobić nalewkę zarówno z miąższu, jak i ze skórek. Być może połączę je później ze sobą, a być może uznam za osobne produkty.

Jako że chcę, aby każda kolejna nalewka niosła ze sobą jakąś naukę, to cieszę się, że poznałem interesującą cechę odróżniającą przetwarzane właśnie owoce. W przypadku pomarańczy wierzchnia warstwa skórki ściera się na tarce całkiem nieźle, bo trzyma się reszty, za to u mandarynek wcale, bo łatwo się odrywa. Żeby pozbyć się albedo ze skórki, to trzeba zeskrobywać je nożem. Będę robił tak w razie wątpliwości.

Starte i obrane skórki wrzuciłem do czystego spirytusu, bo tak mądrzy ludzie radzą postępować ze skórką na Limoncello. Do pozostałej części owoców wlałem standardowe 70%.

Podsumowanie

Dobrze, że pojawiła się możliwość sprawdzenia kolejnych rodzajów owoców. Nie patrzyłem wcześniej w tę stronę, ale zachęciło mnie to nieco do robienia innych produktów z owoców egzotycznych. Na razie przygotowałem cydr z granata i wino z hibiskusa, a więcej zrobię, jeśli budżet na hobby nie pójdzie na coś innego.