Alkowa Domowa musi być nie tylko alkowa, ale i domowa, dlatego też w zeszłym sezonie zdecydowałem o budowie domu. Tym razem dla pszczół.
Celem moim było zwiększenie szans na zapylenie drzewek, a także trochę zabawy z opieką nad, w sumie niewymagającymi, pszczołami samotnicami. Nie będę wchodził w szczegóły o ich znaczeniu dla środowiska, ale zdecydowanie warto mieć ich u siebie więcej niż mniej i spróbuję skupić się na pokazaniu, jak niewiele trzeba, żeby było dobrze.
Dość typowy domek ze sklepu, po niewielkich poprawkach, okazał się wystarczająco zachęcający dla pszczół samotnic i pod koniec zeszłej wiosny złożyły w nim swoje jaja, zajmując około połowy trzcinowych rurek. Jakie poprawki wprowadziłem? Po pierwsze siatka przeciw ptakom, po drugie deseczki przedłużające ściany, aby bardziej oddzielić od siebie części domu. Trzeba chronić go głównie przed nadmierną wilgocią i drapieżnikami gustującymi w larwach. Resztą zajmą się same pszczoły.
Na jesień domek został zdjęty i schowany w szopie, aby kokony w spokoju przetrwały mrozy.
Najwięcej larw pszczół znajdowało się w rurkach. Do tego kilka pszczół zdecydowało się złożyć jaja w otworach w drewnie, ale nie ma wygodnego sposobu, by się do nich dostać. Szyszki były puste i, o ile nie odgrywały jakiejś roli w trakcie lata, to okazały się zbędne.
Kokon albo Zmiany Zmiany
Z braku czasu nie zająłem się tym w zimie i w sumie nie jest to niezbędne, ale ciekawość sprawiła, że na początku marca postanowiłem wyciągnąć kokony z rurek. Wymagało to wyjęcia ich z domku i rozcięcia wzdłuż. Tak kokony wyszły na światło dzienne. Po chwili wątpliwości i krótkiej konsultacji z Googlem oceniłem, że są zdrowe i takie jak powinny.
Gdybym nic nie zrobił, to też byłoby w porządku, bo pszczoły dawały sobie radę nawet przed zakupem przeze mnie działki. Korzyść z tej operacji jest taka, że jeden wybrakowany kokon nie zablokuje wyjścia kolejnym. A że mam ich stosunkowo niewiele, to każdy kokon ma znaczenie. Nie ma co jednak przesadzać, bo oglądając niektóre filmiki w internecie, można odnieść wrażenie, że trzeba je kontrolować, głaskać i organizować czas wolny. Jeśli nie zostały zaatakowane przez roztocza, to nie ma za wiele do roboty.
Zadowolony z efektu odsiałem je, schowałem do pudełka i zaniosłem do zimnej piwnicy, żeby wstrzymać nieco moment wygryzania się z kokonów. Przy odrobinie pecha mógłby on przypaść tuż przed wiosennymi przymrozkami. Ostatnio na wiosnę coraz częściej zdarzają się krótkie okresy naprawdę wysokiej temperatury, więc w tej kwestii można im trochę pomóc.
Czujna obserwacja ścian domu pozwoliła mi stwierdzić, że konkurencja już wystartowała. Moje pszczoły ruszą pod koniec marca, ale nie powinno im to w niczym przeszkodzić.
Z tego, co wyczytałem, pszczoły są bardzo związane z miejscem, w którym się wygryzły i, w odróżnieniu od pszczół miodnych, nie latają na dalekie dystanse. Dlatego też myślę, że mogę uznawać je za związane ze mną.
Sam domek na wszelki wypadek opryskałem środkiem odkażającym, bo sporo mi zostało z czasów, gdy modne było siedzenie w domu.
Plany na wiosnę
Na wiosnę cały domek wypełnię rurkami trzcinowymi. Zgodnie z zebranymi przeze mnie informacjami, najlepiej ciąć je pod skosem, bo ułatwia to pszczołom lądowanie. Poza tym dorobię okap do daszku. Tak przygotowany domek będzie gotowy na kolejny rok. A w następnym być może zbuduję od podstaw nowy, większy.
Kokony pszczół zostaną podwieszone w kartonowym pudełku tuż pod domkiem, aby miały blisko do swojego nowego lokum. W pudełku zrobię tylko małe dziury, aby kokony były zabezpieczone przed drapieżnikami. Liczę, że w tym sezonie zasiedlą znacznie więcej rurek.