Pewnego pięknego zimowego dnia postanowiłem skorzystać z czasu wolnego spowodowanego bezcelowością pracy na działce, aby poprawić organizację przypraw i tym podobnych w szafce cargo w kuchni. Dotychczas używany plastikowy koszyk nie był zbyt dopasowany, przez co marnowało się dużo miejsca. Postanowiłem więc kupić bardziej dopasowany egzemplarz.
Jak kupić pudełko?
Podjąłem decyzję o zakupie, dlatego też wziąłem się za przeglądanie tego, co jest dostępne w Castoramie, OBI (niewiele), a także w IKEA (dużo) oraz kilku innych mniejszych sklepach i w internecie.
Bez skutku. Za każdym razem okazywało się, że wymiary były nie takie jak trzeba lub ścianki zupełnie niepotrzebnie ustawione były pod kątem, zamiast wprost pionowo, co marnowało miejsce. Dlatego też w mojej głowie zaczęła kiełkować nowa myśl.
Jak zrobić drewniane pudełko?
Stwierdziłem, że nikt mi nie zrobi lepszego pudełka, niż zrobię sobie sam. A jak już mogę zrobić takie, jakie chcę, to niech będzie drewniane. I nie na gwoździe lub superklej, a na wczepy (coś, co wygląda jak blanki na murach obronnych). Po ożywionym przeszukiwaniu internetu zebrałem informacje o rzeczach, które mogą mi być potrzebne do profesjonalnego wykonania prostokątnego drewnianego pudełka.
Dowiedziałem się, że potrzebne (lub pomocne) mogą mi być następujące rzeczy:
- cienka, solidna deska z litego drewna
- drobna piłka do drewna (włosowa)
- ostre dłuto
- stół warsztatowy
- imadło
- piła stołowa
A następnie zacząłem pracę nie mając żadnej z nich. Miałem za to:
- deskę ze sklejki
- piłkę do metalu
- pilnik do metalu
- taboret
- wiertarkę
- miarkę
- ołówek
Uznałem, że powinno mi to wystarczyć i zabrałem się do energicznej pracy. Najpierw rozmierzyłem całość (za pierwszym razem oczywiście się pomyliłem i kawałek sklejki do wyrzucenia), później wziąłem się za wycinanie „zębów” - wczepów. Moją pierwszą obserwacją było, że cięcie wzdłuż drewna, zwłaszcza w przypadku cienkich warstw sklejki, masakruje drewno znacznie mniej niż w poprzek. W sumie oczywiste.
Wracając do roboty — najpierw ciąłem prostopadle, a później wycinałem nadmiar z zębów, na ile pozwalała średnio wąska piła ramowa. Resztę spiłowywałem pilnikiem, więc zeszło sporo czasu, na szczęście miałem go w sam raz.
Powtórzone dla pięciu elementów dało to oczekiwany efekt. Co prawda moja tolerancja w okolicach jednego milimetra (myślę, że nie najgorszy wynik jak na brak fizycznej stabilizacji) sprawiła, że zębiska nie do końca do siebie pasowały, ale po dokładnym spiłowaniu udało się włożyć wszystkie elementy na styk.
Ogólnie okazało się to trudniejsze niż obejrzenie filmiku o wykonaniu perfekcyjnego dębowego stołu, ale jakoś wyszło.
Ostatnim wyzwaniem okazała się ścianka działowa do szuflady. Jako że chciałem zamocować ją bez śrub lub gwoździ, zdecydowałem, że muszę wyciąć miejsce na wczepy w ścianach bocznych, a także w dnie. Do tego celu przydała mi się wiertarka, którą rozpocząłem przebijanie się, a resztę powoli wyrzeźbiłem pilnikiem. Później pozostało złożenie wszystkiego ze sobą i ocena wersji ostatecznej.
Niestety niemożliwe było idealne złożenie wszystkich elementów. Musiałem rozwiązać skomplikowany problem optymalizacji wielokryterialnej, aby wszędzie wystawało mniej więcej tyle samo i jakoś wyglądało. Po dobraniu parametrów skleiłem całość Vicolem i umieściłem w prawie profesjonalnych zaciskach.
Po kolejnej dobie niecierpliwego wyczekiwania (napisali na kleju, że 24 godziny, więc czekałem 24 godziny) było gotowe i mogłem tam napchać torebki z przyprawami i tym podobnymi utensyliami.