Szybkie czekoladki

Jako że zbliża się Boże Narodzenie, coraz bliższy jest także problem doboru prezentów. Ciężko znaleźć coś, co rzeczywiście jest komuś potrzebne, bo gdyby tak do końca było, to by go sobie kupił. Pojawia się też problem jak drogi powinien być to prezent. Zbyt tani może zostać poczytany jako brak zaangażowania, a zbyt drogi może wprawiać w zakłopotanie. Do tego różni ludzie dysponują różną ilością pieniędzy, więc ta sama niespodzianka może budzić różne odczucia.

Dlatego też uważam, że znacznie bezpieczniej jest podarować komuś swój czas. Wszyscy mają go tyle samo, więc prezent wymagający czasu na wykonanie będzie zawsze dobre odebrany. A co do pierwszego problemu: potrzeby i możliwości, dobrze wybrać coś, co zawsze się przyda, nawet jeśli ma się tego pod dostatkiem.

Oba te warunki spełniają ręcznie wykonane czekoladki. Obrazuje to doskonale poniższy diagram:

Diagram Venna ostatecznym dowodem

Jak zacząć?

Żeby zrobić czekoladki konieczne jest posiadanie naczynia, w którym można podgrzać czekoladę, foremek oraz oczywiście czekolady. Jest również kilka możliwych zamienników i elementów opcjonalnych. Przedstawię sposób, który wymaga stosunkowo niewiele pracy, ale konieczne jest do niego kilka dodatkowych elementów.

Najwygodniej mieć kuchenkę, na której można precyzyjnie ustawić bardzo niski poziom grzania (przekazywania ciepła naczyniu). W odmiennym przypadku trudno zachować kontrolę nad temperaturą, a jest to w przypadku podgrzewania czekolady sprawa kluczowa. Ja używam kuchenki indukcyjnej i spełnia ona ten warunek. W razie użycia na przykład kuchenki gazowej zalecane jest roztapianie w kąpieli wodnej, ale nie będę o tym pisał, bo miałem skupić się na najprostszym scenariuszu. Słyszałem, że równie dobrze można użyć mikrofalówki ustawianej każdorazowo na kilka sekund, ale o tym też nie będę pisał, bo po pierwsze: nigdy nie próbowałem, a po drugie: czytałem w Internecie, że mikrofal używali naziści.

Silikonowe foremki do czekoladek w kształcie dinozaurów (lub innym niespotykanym w cukierniach) są na pewno użyteczne, aby nadać produktom indywidualny rys, ale na początek równie dobrze sprawdzą się plastikowe foremki do kostek lodu.

Ja stosuję kuwerturę, bo ma więcej masła czekoladowego niż zwykła czekolada, ale spokojnie można roztopić tabliczkę czekolady ze sklepu, choć efekt zależy od producenta. Na przykład czekolady rozdawane krakowskim krwiodawcom niezbyt się do tego nadają, więc lepiej zjeść je „na surowo”. Generalnie im bardziej czekoladowa czekolada, tym lepiej.

Proces, który będziemy przeprowadzać nazywa się temperowaniem lub hartowaniem czekolady, a do jego bezproblemowego wykonania niemal niezbędny jest termometr kuchenny.

Hartowanie

Mając termometr, można wykonać ten proces w najprostszy możliwy sposób:

  1. Roztopienie i podgrzanie czekolady do 45 °C
  2. Ostudzenie czekolady do 27 °C
  3. Ponowne podgrzanie czekolady do 31 °C

Powyższe wartości temperatury dotyczą czekolady gorzkiej, dla czekolady mlecznej i białej są nieco niższe. Dokładne wartości różnią się w różnych źródłach i można je znaleźć w Internecie.

Dlaczego tak? Ponownie zacznę od pochwalenia się, że nie znam się na chemii, ale czekolada w formie stałej może mieć 6 różnych struktur krystalicznych (stopni). Odpowiednie manewrowanie temperaturą pozwala uzyskać strukturę V stopnia, która jest najlepsza z punktu widzenia konsumenta (twarda, połyskliwa, nie topi się zbyt łatwo).

Bez termometru jest to zadanie trudne, bo gdy próbowałem kiedyś zrobić to na wyczucie, to moja percepcja temperatury (w rodzaju „ledwo się topi” i „chyba zaraz się przypali”) była drastycznie różna od stanu faktycznego. W Internecie można znaleźć instrukcje w rodzaju „roztop \(\frac{2}{3}\) czekolady, a resztę utrzyj i dodaj by obniżyć temperaturę”. Być może da się przewidzieć z góry proporcje roztopionej i startej czekolady, ale w przypadku, gdy zna się pojemność cieplną naczynia. W moim przypadku patelnia wciąż oddawała dużo ciepła po przerwaniu jej ogrzewania i trzeba było wrzucić dwukrotnie więcej czekolady niż w przepisie, aby obniżyć temperaturę do koniecznych 27 °C. Nada się każdy termometr kuchenny, więc nie ma się nad czym zastanawiać.

Do boju!

Zacząłem od roztopienia granulek czekolady. Warto uważnie obserwować temperaturę, bo po ich stopieniu temperatura czekolady rośnie dużo szybciej. W razie ogrzewania w grubym metalowym naczyniu trzeba pamiętać, że temperatura czekolady może rosnąć z powodu ciepła oddawanego przez naczynie i przez to rosnąć także chwilę po wyłączeniu grzania. W moim przypadku trzeba wyłączyć kuchenkę około 1-1,5 stopnia przed osiągnięciem oczekiwanej temperatury.

Roztapiająca się czekolada

Nie należy pozostawiać czekolady samej w żadnej chwili jej ogrzewania. Oznacza to, że choć robi się niewiele, to zajmuje to całkiem sporo czasu, z którego większość to oczekiwanie. Czekoladki wymagają poświęceń.

Oczekiwanie na czterdziesty piąty stopień

Tak roztopioną czekoladę należy schłodzić i można zrobić to zarówno trzymając w temperaturze pokojowej, jak i w lodówce (czekolada nie będzie zdawać sobie sprawy, że coś jest nie tak). W temperaturze pokojowej może to trwać dość długo i jest to jedyny moment, w którym można pozostawić ją samej sobie, zerkając co kilka minut na wskazanie termometru.

Po osiągnięciu 27 °C należy ponownie podgrzać czekoladę. Tym razem temperaturę 31 °C osiągnie szybciej niż poprzednio, bo od początku znajduje się w postaci płynnej.

W tym momencie można zacząć wlewać czekoladę do foremek.

Wypełnianie foremek

Usuwanie nadmiaru czekolady

Dobrze jest dać odrobinę więcej czekolady i usunąć nadmiar na przykład tępą końcówką noża.

I gotowe.

Czekoladki gotowe do podania

Takie czekoladki są dobre, ale warto rozważyć dodanie do nich jakiegoś nadzienia.

Jeśli wiemy, że ktoś lubi marcepan, to możemy pojechać z tą osobą do Lubeki albo dodać do czekoladek marcepan. Jeśli dodatkiem jest coś, co sprawia ryzyko „przebicia się” na wierzch przez warstwę czekolady, co zepsułoby jej powierzchnię, to dobrze nalać trochę czekolady na spód foremki (czyli szczyt czekoladki) i włożyć na chwilę do lodówki, aby szybko stężała, w międzyczasie utrzymując temperaturę miedzy 27 a 31 stopni. Można też umieścić samą foremkę w lodówce i wyjąć tuż przed zalewaniem czekoladą, ale trzeba wtedy uważać, aby na jej powierzchni nie osadziła się wilgoć.