Nastawianie nalewki z dzikiej róży

Bardzo krótki wpis, bo i nie ma tu wielkiej filozofii. Na początku października wyruszyłem na wieś, by na miedzy zerwać naręcze owoców dzikiej róży z uprzednio upatrzonych krzewów.

Myślę, że wrócę kiedyś na poważnie do tematu, tutaj wspomnę tylko jak wiele wartościowych roślin można znaleźć na „ziemi niczyjej”. Co prawda owoce takie jak wiśnie, czereśnie czy porzeczki zbieram w miejscach, które nie są ogólnodostępne, ale już jeżyny, czarny bez, czy właśnie dziką różę da się stosunkowo łatwo znaleźć.

Owoce dzikiej róży ponoć nalepsze są zebrane po przemrożeniu na krzakach, ale że nie chciałem czekać na przymrozki (i zakaz wychodzenia z domu), owoce zebrałem wcześniej i wrzuciłem na kilka dni do zamrażarki. Po jednym dniu na powrót do temperatury pokojowej wziąłem się za obrabianie owoców.

Obróbka owoców

Zacząłem od dokładnego umycia i umieszczenia na sitku. Koty zaczęły od kradzieży jednego z owoców, by za nim pobiegać.

Sitko wypchane owocami dzikiej róży

Następnie zabrałem się za przebijanie skórki owoców, przez którą nie ma szans przedrzeć się spirytus w czasie maceracji. Najczęstszą poradą, o jakiej słyszałem, było nakłuwanie każdego owocu szpilką lub widelcem, uznałem jednak, że jest to zbyt skomplikowane i postanowiłem każdy owoc nacinać.

Ostre cięcie

Szczęśliwie uwinąłem się z tym w niespełna godzinę. Później przyszedł czas na zalanie spirytusem.

Zalewanie

Jest kilka szkół robienia nalewek.

Jedna z nich zakłada najpierw zasypanie owoców cukrem i czekanie aż puszczą sok, aby następnie zalać całość spirytusem 70%. Robiłem tak na początku, jednak wkrótce zdecydowałem się trzymać reguły zalewania owoców spirytusem, a, po jego zlaniu, zasypywania zmacerowanych owoców cukrem. Z mojego (niepopartego doświadczalnie) doświadczenia wynika, że z owoców uzyskuje się wtedy więcej dobra. Więcej o tym w kolejnym wpisie o nalewkach.

Dlatego też zalałem całość rozrobionym uprzednio spirytusem. Przyznam tutaj, że często, zamiast mieszać spirytus 96% z wodą (w proporcji około 5:2), mieszam spirytus z wódką w proporcji 1:1, bo prościej liczyć i wódka jest zwykle bardziej pod ręką. Smakowo mam wrażenie, że na początku pojawiają się minimalnie bardziej wyczuwalne nuty zanieczyszczeń, bo nie leję Belvedera, ale w połączeniu z owocami po kilku miesiącach zanikają. Myślę, że konieczne będą dalsze eksperymenty i wykonanie ślepego testu, zarówno na wódce czystej (czysto hobbystycznie) jak i na nalewkach (by usprawnić proces produkcji).

Ceremonia ważenia

W tym przypadku po zważeniu (wyszło 1250 gramów netto) wlałem mieszaninę około 1400 ml spirytusu. Tak przygotowany nalew będzie macerował się przez kilka miesięcy. Nie przykładam szczególnej wagi do warunków, w jakich się to dzieje, u mnie jest to ciemna szafka w kuchni.

Gotowe

Przedstawiłem nastawianie eksperymentalnej nalewki z dzikiej róży, ale jest to mój standardowy sposób działania dla niemal wszystkich owoców. Modyfikuję go jedynie w szczególnych przypadkach, np. przy truskawkach zaczynam od ich słodzenia, bo tak stało w kilku przepisach, na których bazowałem. Na pytanie kiedy jest to słuszne, postaram się odpowiedzieć już w następnym sezonie.